Pewnego dnia pod naszą szkołę, podjechał motocykl, na nim siedział, dość wysoki i szczupły mężczyzna. Kiedy zdjął kask, okazało się, że jest, też przystojny. Na pewno był dużo starszy ode mnie, twarz miał szczupłą i pociągłą, włosy ciemno-brązowe, jego oczy koloru zielonego i uśmiech były zabójcze. Obserwując go spod szkoły, doszłam do wniosku, że, może to być chłopak, jednej koleżanki z klasy. One uwielbiały starszych, do tego, to typ Kate, więc może to jej chłopak. Dawno ze sobą nie rozmawiałyśmy, co oznaczało, że wielu rzeczy nie wiedziałam. Jednak ten chłopak, zatrzymał się, stojąc tuż obok mnie, spoglądał na mnie spod swoich okularów przeciwsłonecznych.
- Ty jesteś dziewczyną Luka?-zapytał.
Nic, nie odpowiedziałam, stałam w milczeniu, wpatrując się w niego. Nagle usłyszałam dzwonek, więc zrobiłam krok wstecz i już, chciałam się odwrócić, gdy coś mnie powstrzymało. Ręka chłopaka ściskała moje ramię. Wszyscy idąc w kierunku szkoły, nawet nie zareagowali, żeby mi pomóc. Miałam nadzieję, że zaraz przyjdzie Luke i uratuję mnie przed tym człowiekiem. W ogóle, skąd on znał mojego chłopaka? Jednak, nikt nie przychodził, wybawiać mnie z opresji.
- Ty jesteś dziewczyną Luka? - powtórzył pytanie.
- A co cię to interesuję? - odpowiedziałam.
- U, pyskata, takie lubię - powiedział z uśmiechem.
- Po pierwsze: kim jesteś? Po drugie: skąd znasz Luka? Po trzecie: tak, jestem jego dziewczyną.
- Nie musisz wiedzieć wszystkiego kochanie - kiedy, to mówił, podniósł palcami moją głowę i uśmiechnął się.
- Skoro, nie powinnam, za dużo wiedzieć, to czemu spokojnie nie mogę iść na lekcję, a może po prostu zapytam się Luka, kim jesteś i będzie po sprawie.
- Luka, nie będzie jeszcze przez długi czas, a mnie będziesz widywać codziennie.
- Od razu, mogę ci powiedzieć, żebyś spadał.
- O nie tak szybko, słoneczko. Po szkole jedziesz, gdzieś ze mną.
- Nigdy.
- Chcesz, żeby Lukowi coś się stało, to jedziesz i nie marudzisz. Ja jestem miły, ale do czasu.
To była groźba. Moje serce zamarło, nie pozwoliłabym skrzywdzić Luka, dlatego musiałam się zgodzić, na jego propozycję. Jeśli ten mężczyzna, mógł skrzywdzić mojego chłopaka, to znaczyło, że go, gdzieś przetrzymywał.
- Dobra, pojadę z tobą, gdzieś po lekcjach.Obiecaj, tylko, że nie zrobisz Lukowi krzywdy - powiedziałam.
Przez całe 6 godzin, siedziałam, wpatrując się w okno. Kolega Luka, (jeśli, można go tak nazwać), cały czas stał w jednym miejscu, nie ruszając się. Kiedy usłyszałam dzwonek, który oznaczał, że moja ostatnia lekcja się skończyła. Wtedy, serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi. Szłam przez korytarz do wyjścia, jakbym zaraz miała umrzeć. Kiedy wyszłam z budynku, było już pusto na dziedzińcu. Z jednej strony to, była ulga, ponieważ wszyscy wiedzieli, że chodzę z Lukiem, a, gdybym wsiadła na motor z innym, od razu pomyśleliby, że się puszczam, Natomiast bałam się, że jak jest tak pusto, nie będę miała kogo zawołać, w razie, jakby ten człowiek, chciałby mi coś zrobić. Kiedy podeszłam do niego, od razu zapytałam.
- Dokąd jedziemy?
- Zobaczysz ślicznotko - odpowiedział.
Podał mi kask i zanim go założyłam, powiedział:
- Tylko musisz się mnie mocno trzymać, bo szybko jeżdżę.
Po 1,5 godzinie jazdy, wreszcie dojechaliśmy do miejsca do, którego nigdy bym z własnej woli nie przyszła. Po ulicach walały się śmieci, wszędzie śmierdziało odchodami-nie, tylko zwierząt, ale i ludzi-natomiast, domy były zbudowane jeden obok drugiego. Wydawało mi się, że jesteśmy, jakieś kilka kilometrów, na południe od Melbourne, w miasteczku o nazwie Deston. Tą nazwę, już widziałam w jednej gazecie, pisało tam, wtedy, że jest to jedno z najuboższych miasteczek w Australii. Ale do cholery, co my tu robimy? Może, ten typek tu mieszka?
Kiedy zdjął kask i zsiadł z motoru, zrobiłam to samo. Bez żadnego słowa udał się wprost przed siebie.
- Hej! Dokąd idziemy? - zapytałam
Jednak nie odpowiedział. Szedł tak szybko, że musiałam podbiec do niego.
- Czy uważasz, że to rozsądne, zostawiać tu motor? Tak bez zabezpieczenia?
- Masz rację, głupi pomysł, dlatego zostań przy motorze - odpowiedział.
Dalej szedł, jakby był pewien, że go posłucham. Miał rację, po tym, jak to powiedział, stanęłam i po chwili zawróciłam do motoru. Na dworzu było strasznie zimno, a ja miałam tylko sweter ze sobą. Myślałam, że przez tą całą godzinę, co go nie było, odmrożę sobie dłonie. Jednak, kiedy już wrócił, był zadowolony.
- Co taki szczęśliwy? - zapytałam.
- Bo mam towar - odpowiedział.
- Jaki?
- Pewnie, niedługo się dowiesz - odrzekł, po czym wsiadł na motor i podał mi kask.
- Czy teraz odwieziesz mnie do domu? - znowu zadałam pytanie.
- Myślę, że jeszcze pojedziemy w jedno miejsce, ale teraz ci powiem, że wracamy do Melbourne - oznajmił.
- No, nareszcie jakieś informację, ale kiedy zamierasz mnie odwieść do domu?
- Spokojnie, będziesz o tej porze co zawsze. Twoja mama, nie będzie się denerwować, chociaż, pewnie weźmie tyle tabletek, że nie będzie pamiętać o tym, że ma córkę.
Skąd on wiedział o której wracam do domu?! Jakim cudem wie co się dzieje u mnie w domu? To było przerażające, a jeśli on mnie śledził, od dłuższego czasu. Może był psychopatą.
W tym momencie przeszedł po mnie dreszcz, pełen przerażenia i rozpaczy. Nikogo nie miałam, tak naprawdę. Tata odszedł, mama jest załamana psychicznie, a Luke, gdzieś zaginął. Miałam, jeszcze Jacka, ale nie sądzę, żeby w tej sytuacji się sprawdził. Mogłam polegać i ufać w tym momencie, tylko sobie. Na tą myśl rozpłakałam się. Mojego szlochu, nie dało się nie słyszeć. Dlatego ten "psychopata" odwrócił się do mnie. Myślałam, że krzyknie na mnie, jednak on zszedł z motoru i przytulił mnie. Nie rozumiałam tego, przecież, właśnie tym sposobem pokazał, że ma uczucia. A może to, tylko jego gra? Chce wzbudzić we mnie, jakieś miłe uczucia do niego, ale ja nienawidziłam go z całego serca. Na ten czas obwiniałam go o wszystko, co się wydarzyło w moim życiu.
- Nie! - krzyknęłam i odepchnęłam go od siebie - Przestań!
- O co ci chodzi? - zapytał.
- Znam twój plan!
- Jaki plan? - był na prawdę zdziwiony.
- Chcesz, żebym zaczęła cię lubić.
- Nie, nie obchodzi mnie to, czy mnie lubisz, czy nie, po prostu też mam uczucia i nie jestem obojętny, kiedy widzę, że ktoś płaczę. Wiedziałem, że może cię to wszystko przerosnąć.
- O czym ty mówisz?
- Dobrze, więc nazywam się Beau. I na tę chwilę, wiem, że może to, być ciężkię, ale masz mi zaufać. Na prawdę, nie chce twojej krzywdy.
- Przestań, zachowujesz się, jak typowy psychopata i mówisz, że się mną przejmujesz. Wiesz co, nie wierzę ci! - krzyknęłam.
- Możesz nie wierzyć, ale, taka jest prawda. Na dowód tego odwiozę cię do domu od razu.
- Dobra, chociaż to nie do końca mnie przekonuje.
Po ty jego słowach, uspokoiłam się trochę. Przestałam płakać i wsiadłam na motor, razem z Beau. W tej chwili marzyłam o moim łóżku.
Swietne <3333
OdpowiedzUsuńCzejam na kolejny rozdział
kiedy kolejny rozdział i co się stało z Lukiem???
OdpowiedzUsuń